
Wprawdzie oprócz zdjeć ostatecznych nie było podanych wprost efektów jakich nalezy się spodziewać po zabiegu, ale przecież ampułki zachwalali mi w końcu bardzo dobrzy fryzjerzy,więc chociażby przez wzgląd na nich postanowiłam je wypróbować.

Moje włosy są włosami problematycznymi.
Kiedyś były ładne, tak mi się przynajmniej wydawało. Nigdy nie były proste na drut, nigdy też nie zakręcały się w szczególnie atrakcyjny sposób. Nie były cienkie, nigdy też nie były grube, były poprostu w sam raz. Zawsze ciemne i przynajmniej długie do ramion. Odkąd pamiętam było ich bardzo dużo. Choć na początku nie zdawałam sobie z tego sprawy, to oczywiście z czasem zaczęto mnie uświadamiać:) Każda wizyta u fryzjera zaczynała się od komentarza w stylu: „no sporo tych włósów” lub ” to raczej nie wyrobimy się w 40 minut”.
Wcześniej nie widziałam problemów w swoich włosach ponieważ też nie za wiele od nich wymagałam. Jeszcze do niedawna bo do 24 r.ż używałam do ich mycia głównie szamponów dla dzieci. Uwielbiałam zapachy lini Schauma KIDS i tak jakoś ciągneło się to latami, ze chętnie do nich powracałam. Od czasów szkolnych włosów raczej nie suszyłam, zasypiałam w mokrych i dosuszałam rano bo niestety najczęściej nie byl w stanie same doschnąć. Nie układały się pięknie, choć nie pamiętam zeby mi to przeszkadzało w czasach kiedy prostownice nie były bardzo popularne. (Cieszę się też że wtedy prostownicy nie znałam bo pewnie bym jej używała, a niestety pierwsze z nich płytki miały metalowe, niszczące włosy). Pamiętam, że jeśli układały się nisfornie to po wstaniu rano spinałam je poprostu w kucyk. Napewno były zdrowe, ciężkie i gładkie oraz to, ze nigdy się nie puszyły, bo ja wtedy o puszeniu się wlósów wiedziałąm tyle, ze niektórzy mają taki rodzaj włosów i wygląda to jak szopa. Moje włosy nigdy nie były idelanie proste i nawet po wysuszeniu (bez względu na to czy naturalnie czy suszarką) delikatnie się falowały i to nie w sposób jaki by mi się podobał. Ale nigdy też nie był to włosy bardzo poddatne tzn. wałki nigdy ich nie zakręciły, nawet nie robiły się fale. Przy stylizacji są to napewno wlosy trudne i nieprzewidywalne. Przy uczesaniu na studniówkę po trzech godzinach w wałkach pod źródłem ciepła zaraz po ich zdjęciu włosy wyprostowały się całkowicie i trzeba było zmienić koncepcję fryzury:) Za to jak po tygodniu noszenia warkoczyków na całej głowie rozpuściłam je to skręt trzymał się kolejny tydzień. Są w stanie zakręcić się dopiero na wyższej temperaturze na prostownicy, a na standardowe lokówki wogóle nie reagują.
Dopiero od kilku lat zaczełąm używać do włosów ” produkty dla dorosłych”. Wtedy też zaczęłam obserwować duże niekorzystane zmiany w ich obrębie. Przu okazji zaczęłam częściej je suszyć, więc też nie wiem co było powodem ich coraz gorszego stanu.
Do ich suszenia używałam takie oto suszarki (miałam ich aż 3)

Mniej więcej co drugie suszenie używałam produktów termoochronnych. Z czasem też poznałam się z prostownicą i zaczęłąm używać jej nagminnie podczas studiów (na szczęście były to juz płytki ceramiczne, potem tytanowe , turmalinowe).
Mimo to, że używałam bardzo dobry sprzęt to i tak z czasem wszystko zaczęło się odbijać na moich włosach. Nie były już tak lśniące, tak gładkie, nie były też tak ujarzmione, zaczęły się puszyć. Puszyły się coraz bardziej, dlatego wtedy czyli dopiero od 2 lat zaczełam stosować do włosów odżywkę. Nigdy wcześniej taki produkt nie był mi potrzebny, bo po jego użyciu miałam wrażenie, że moje włosy sa obciążone (baaa nawet kiedyś kupiłam z gliss kur szampon nawilżający i po umyciu i wysuszniu włosów myłam je od razu po raz kolejny bo włosy jak dla mnie były tłuste po tym produkcie). Wszystko zaczęło się zmianiać… niestety już tylko na gorsze.
Kupowanie sklepowych odżywek, olejków i masek stało się moją obsesją. Zaczęłam zauważać, ze niektóre produkty są dla mnie dobre, jednak większość jeszcze gorzej wpływała na moje włosy. Przy dłuższym stosowaniu niektórych produktów zaczęły mi się rozdwajać końcówki w trybie natychmiastowym. Z czasem doszłąm do momentu kiedy to włosy zaczęły mi przetłuszczać. Poznałam wtedy świetny produkt radzący sobie z tym problemem KERASTASE BAIN DIVALENT.
Nietety włosy z długości dalej były mocno puszące się. Wysprostowanie ich skutkowało tym, że wyglądały gładko i ładnie, ale niestety było widać od razu nadmiar masek i olejków.
Postanowiłam wtedy odbudować je Keratynowym prostowaniem, które stawało się coraz to popularniejsze. Mój fryzjer nie wkonywał i do tej pory nie wykonuje tego zabiegu unikająć go jak ognia, dlatego też umówiłam się do innego salonu. Czytałam dużo na temat tego zabiegu wiedziałam, ze nie chodzi w nim o wyprostowanie włosów tylko o ich regenerację a efekt prostych włosów może a nie musi się pojawić. Wiedziałam, że napewno po zabiegu przestaną sie puszyć, a głównie o taki efekt mi chodziło, zebym przestała być „niewolnikiem prostownicy”. Zabieg został wykonany produktami firmy COCOCHOCO. Przy okazji skróciłam włosy 5 cm, zeby pozbyć się zniszczonych końcówek. Trzy dni nie myłam włosów zgodnie z zaleceniem, iż i dłuzej wytrzymam tym efekt będzie lepszy, pomimo iż na drugi dzień włosy oblała fala tłuszczu i miałam wrażenie, że mam stado mrówek chodzących po głowie między każdym włoskiem.
Niestety już po pierwszym myciu zauważyłam, ze zamiast lepiej jest gorzej. Włosy z początku się nie puszyły to fakt, ale stały się szorskie, nie lśniły. Nie były też proste, czy bardziej proste niż zwykle, były takie same, ale z mycia na mycie stawały się szorstkie coraz bardziej, w końcu doszły do stanu kiedy z powrotem zaczęły się puszyć ale dodatkowo szorstkość nie zniknęła. Mój fryzjer stwierdził, że napewno zabieg został wykonany niewłaściwie, włosy zostały spalone w związku z czym stały się mocno porowate. Porowotości dają się wyczuwać w postaci nierówności i szorstkości. Czyli zamiast lepiej było jeszcze gorzej. Od tamtej pory „lecze” swoje włosy.
W końcu przyszedł czas na Ampułkę BYFAMA

- Nałożyłam ją na umyteopisywanym niedawno szamponem oczyszczającym włosy. On sprawia, ze łuski delikatnie się rozchylają i łatwiej jest wprowadzić w głąb włosów substancje aktywne lub, ze wogóle takie działanie jest możliwe.
- Włosy dość mocno odsączyłam w ręcznik (ale nie wykręcam!) Im mniej wody tym większa szansa, że więcej produktu zostanie we włosach a nie spłynie razem z nią.
- Czytałam opinie, że ampułka może wystarczyć na kilka razy. Moje włosy za ramiona wypiły całość i wydawało się, że jeszcze im jest mało. Przeczesałam włosy.
- Upiełam je w lekki warkocz (podobno jeszcze lepiej trzyma ciepło )
- Trzymałam je ponad 30 minut w foliowym czepku owiniętym dodatkowo ręcznikiem.
- Po tym czasie, zdjęłam czepek i wypłukałam dość mocno włosy pod prysznicem
Jednaj po samej ampułce porowatość z długości nie zniknęła (ona znika dopiero po odżywce Nashi). Czytałam też o przyjemnym zapachu na włosach po ampułce i z tym nie mogę się zgodzić. Przez kilka godzin po zabiegu włosy śmierdziały starszną chemią, zapach był okropny.




Włosy są ładne, ujarzmione, mniej się puszą. I szczerze..? Za tą cenę? rewelacja!!
Ampułki nie są drogie, należą raczej do półki tańszych pielęgnacji, jedna ampułka wychodzi około 5 zł, oczywiście w salonie zapłacicie około 20-30 zł za wykonanie zabiegu, co i tak wydaje się być ceną bardzo rozsodną za taki efekt na włosach. Aż dziwi fakt, że takich pielęgnacji nie proponuje się na dzień dobry każdemu klientowi w każdym salonie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz