środa, 28 grudnia 2016

Hitoria moich włosów i Ampułka Structural ByFama

Dzisiaj chciałabym streścić mój test ampułem Structural firmy BYFAMA. Słyszałam o nich wiele dobrego od kilku fryzjerów z którymi współpracuje, próbowałam o nich doczytać jeszcze więcej, niestety nie jest to produkt popularny do użytku poza salonem fryzjerskim, więc też wiedza na ich temat jest okrojona. Zapoznałam się z opiniami dostępnymi na internecie: rewelacja, wspaniale, włosy zupełnie inne, eliminuje rozdwojone końcówki, piękny zapach, zmiękcza włosy, odnawia osłabione włókna włosów. Brzmi zachęcająco, nieprawdaż?
wp_20160925_003
Wprawdzie oprócz zdjeć ostatecznych nie było podanych wprost efektów  jakich nalezy się spodziewać po zabiegu, ale przecież  ampułki zachwalali mi w końcu bardzo dobrzy fryzjerzy,więc chociażby  przez wzgląd na nich postanowiłam je wypróbować.
wp_20160925_009
Moje włosy są włosami problematycznymi.
Kiedyś były ładne, tak mi się przynajmniej wydawało. Nigdy nie były proste na drut, nigdy też nie zakręcały się w szczególnie atrakcyjny sposób. Nie były cienkie, nigdy też nie były grube, były poprostu w sam raz.  Zawsze ciemne i przynajmniej długie do ramion. Odkąd pamiętam było ich bardzo dużo. Choć na początku nie zdawałam sobie z tego sprawy, to oczywiście z czasem zaczęto mnie uświadamiać:) Każda wizyta u fryzjera zaczynała się od komentarza w stylu: „no sporo  tych włósów” lub ” to raczej  nie wyrobimy się w 40 minut”.
Wcześniej  nie widziałam problemów w swoich włosach ponieważ   też nie za wiele od nich wymagałam. Jeszcze  do niedawna   bo do 24 r.ż  używałam  do ich mycia głównie szamponów dla dzieci. Uwielbiałam zapachy lini Schauma KIDS i tak jakoś ciągneło się to latami, ze chętnie do nich powracałam. Od czasów szkolnych  włosów  raczej nie suszyłam, zasypiałam w mokrych i dosuszałam rano bo niestety  najczęściej nie byl w stanie same doschnąć. Nie układały się pięknie, choć nie pamiętam zeby mi to przeszkadzało w czasach kiedy prostownice nie były bardzo popularne. (Cieszę się też że wtedy prostownicy nie znałam bo pewnie bym jej używała, a niestety pierwsze z nich płytki miały metalowe, niszczące włosy). Pamiętam, że jeśli układały się nisfornie to po wstaniu rano  spinałam je poprostu w kucyk. Napewno były zdrowe, ciężkie i gładkie oraz to, ze nigdy się nie puszyły, bo ja wtedy o puszeniu się wlósów wiedziałąm tyle, ze niektórzy mają taki rodzaj włosów i  wygląda to jak szopa. Moje włosy nigdy nie były idelanie proste i nawet po wysuszeniu (bez względu na to czy naturalnie czy suszarką) delikatnie się falowały i to nie w sposób jaki by mi się podobał. Ale nigdy też nie był to włosy bardzo poddatne tzn. wałki nigdy ich nie zakręciły, nawet nie robiły się fale. Przy stylizacji są  to napewno wlosy trudne i nieprzewidywalne. Przy uczesaniu na studniówkę po  trzech godzinach w wałkach pod źródłem ciepła zaraz po ich zdjęciu  włosy wyprostowały się całkowicie i trzeba było zmienić koncepcję fryzury:) Za to jak po tygodniu noszenia warkoczyków na całej głowie rozpuściłam je to skręt trzymał się kolejny tydzień. Są w stanie zakręcić się dopiero na wyższej temperaturze na prostownicy, a na standardowe lokówki wogóle nie reagują.
Dopiero od kilku lat zaczełąm używać  do włosów ” produkty dla dorosłych”. Wtedy też zaczęłam obserwować duże  niekorzystane zmiany w ich obrębie.  Przu okazji zaczęłam częściej je suszyć, więc  też nie wiem co było powodem ich coraz gorszego stanu.
Do ich suszenia używałam  takie oto suszarki (miałam ich aż 3)
suszarka-prostujaca
Mniej więcej co drugie suszenie używałam produktów termoochronnych. Z czasem też poznałam się z prostownicą i zaczęłąm używać jej nagminnie podczas studiów (na szczęście były to juz płytki ceramiczne, potem tytanowe , turmalinowe).
Mimo to, że używałam bardzo dobry sprzęt  to i tak z  czasem  wszystko zaczęło  się odbijać na moich włosach. Nie były już tak lśniące, tak gładkie, nie były też tak ujarzmione, zaczęły się puszyć. Puszyły się coraz bardziej, dlatego wtedy czyli dopiero od 2 lat  zaczełam stosować  do włosów odżywkę. Nigdy wcześniej  taki produkt nie był mi potrzebny, bo po jego użyciu miałam  wrażenie, że moje włosy sa obciążone (baaa nawet kiedyś kupiłam z gliss kur szampon nawilżający i po umyciu i wysuszniu  włosów myłam  je od razu po raz kolejny bo włosy jak dla mnie były tłuste po tym produkcie). Wszystko zaczęło się zmianiać… niestety już tylko na gorsze.
Kupowanie sklepowych odżywek, olejków i masek stało się moją obsesją. Zaczęłam zauważać, ze niektóre produkty są dla mnie dobre, jednak większość jeszcze gorzej wpływała na moje włosy. Przy dłuższym stosowaniu  niektórych produktów zaczęły mi się rozdwajać końcówki w trybie natychmiastowym. Z czasem doszłąm do momentu kiedy to  włosy zaczęły mi przetłuszczać. Poznałam wtedy świetny produkt radzący sobie z tym problemem KERASTASE BAIN DIVALENT.
Nietety włosy z długości dalej były mocno puszące się. Wysprostowanie ich skutkowało tym, że wyglądały gładko i ładnie, ale niestety było widać  od razu nadmiar masek  i olejków.
Postanowiłam wtedy odbudować je Keratynowym prostowaniem, które stawało się coraz to popularniejsze. Mój fryzjer nie wkonywał i do tej pory nie wykonuje tego zabiegu unikająć go jak ognia, dlatego też umówiłam się do innego salonu. Czytałam dużo na temat tego zabiegu wiedziałam, ze nie chodzi w nim o wyprostowanie włosów tylko o ich regenerację a  efekt prostych włosów może a nie musi się pojawić. Wiedziałam, że napewno po zabiegu przestaną sie puszyć,  a głównie o taki efekt mi chodziło, zebym przestała być „niewolnikiem prostownicy”. Zabieg został wykonany produktami firmy COCOCHOCO. Przy okazji skróciłam włosy 5 cm, zeby pozbyć się zniszczonych końcówek. Trzy  dni nie myłam włosów zgodnie z zaleceniem, iż i dłuzej wytrzymam tym efekt będzie lepszy, pomimo iż na drugi dzień włosy oblała fala tłuszczu i miałam wrażenie, że mam stado mrówek chodzących po głowie między każdym włoskiem.
Niestety już po pierwszym myciu zauważyłam, ze zamiast lepiej jest gorzej. Włosy z początku się nie puszyły to fakt, ale stały się szorskie, nie lśniły. Nie były też proste, czy bardziej proste niż zwykle, były takie same, ale z  mycia na mycie  stawały się szorstkie coraz bardziej, w końcu doszły do stanu kiedy z powrotem zaczęły się puszyć ale dodatkowo szorstkość nie zniknęła. Mój fryzjer stwierdził, że napewno zabieg został wykonany niewłaściwie, włosy zostały spalone w związku z czym stały się mocno porowate. Porowotości dają się wyczuwać w postaci nierówności i szorstkości. Czyli zamiast lepiej było jeszcze gorzej. Od tamtej pory „lecze”  swoje włosy.
W końcu przyszedł czas na Ampułkę BYFAMA
byfama
  • Nałożyłam ją na umyteopisywanym niedawno  szamponem oczyszczającym  włosy. On sprawia, ze łuski delikatnie się rozchylają i łatwiej jest wprowadzić w głąb włosów substancje aktywne lub, ze wogóle takie działanie jest możliwe.
  • Włosy  dość mocno odsączyłam w ręcznik (ale nie wykręcam!) Im mniej wody tym większa szansa, że więcej produktu zostanie we włosach a nie spłynie razem z nią.
  • Czytałam opinie, że ampułka może wystarczyć  na kilka  razy. Moje włosy za ramiona wypiły całość  i wydawało się, że jeszcze im jest mało. Przeczesałam włosy.
  • Upiełam je w lekki warkocz (podobno jeszcze lepiej trzyma ciepło )
  • Trzymałam je ponad 30 minut w foliowym czepku owiniętym  dodatkowo ręcznikiem.
  • Po tym czasie, zdjęłam czepek i wypłukałam dość mocno włosy pod prysznicem
Po wypłukaniu były miekkie, łatwo się rozczesały. Wysuszyłam je suszarką. Od nasady do połowy długości czyli tam gdzie były w najlepszym stanie były jedwabiście gładkie, lśniace. Niestety tam gdzie były zniszczone aż tak dużego efektu po pierwszym użyciu nie było, jakiego spodziewałam się po wyczytanych opiniach. Co nie oznacza, że efekt nie jest dobry.   Jest fajny, ale nie jest prawdą, ze lepszy efekt jest na włosach zniszczonych, bo efekt wypadł  słabiej lu moje włosy sa poprostu za bardzo zniszczone;) Uzupełniłam  go Rytuałem u mojego fryzjera i mogę powiedzieć, że to połaczennie jest genialne.
Jednaj po samej ampułce porowatość  z długości nie zniknęła (ona znika dopiero po odżywce Nashi). Czytałam też o przyjemnym zapachu na włosach po ampułce i z tym nie mogę się zgodzić. Przez kilka godzin po zabiegu włosy śmierdziały starszną chemią, zapach był okropny.
wp_20160925_024wp_20160925_027wp_20160925_043
wp_ss_20160913_0004-1
Włosy są ładne, ujarzmione, mniej się puszą.  I szczerze..? Za tą cenę? rewelacja!!
Ampułki nie są drogie, należą raczej do półki tańszych  pielęgnacji, jedna ampułka wychodzi około 5 zł, oczywiście w salonie zapłacicie około 20-30 zł za wykonanie zabiegu, co i tak wydaje się być ceną bardzo rozsodną za taki efekt na włosach. Aż dziwi fakt, że takich pielęgnacji nie proponuje się na dzień dobry każdemu klientowi w każdym salonie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz